Page 45 of 285

Moonsorrow

Moonsorrow jest fińskim zespołem folk metalowym, pochodzącym z Helsinek, założonym w 1995 roku. Utwory zespołu charakteryzują się długim czasem trwania i epickimi tekstami. Ich twórczość często bywa określana jako viking metal, zespół unika jednak tego określenia, ponieważ teksty nie dotyczą bezpośrednio Wikingów, ale fińsko-skandynawskich tradycji, legend oraz poezji. Są pisane w języku fińskim. Przykładem jest album Voimasta Ja Kunniasta, odnoszący się do Hávamál (pol. Pieśni Najwyższego) czyli sentencji wypowiadanych przez Odyna.

Moonsorrow został założony w 1995 roku, przez kuzynów Henri i Ville Sorvali w ich rodzinnym mieście,Helsinkach. Idea, aby tworzyć epicki metal w narodowym klimacie, towarzyszyła grupie od początku. Bez względu na to, jak muzyka ewoluuje na przestrzeni lat, te wytyczne pozostają dla grupy niezmienne.

W latach 1996-1998, Monsorrow nagrał cztery dema: „Metsä” wydany w 1997 i „Tämä ikuinen talvi” (Nieprzemijająca Zima) w 1998, oraz pozostałe dwa, które zostały zniszczone lub zagubione, nie wychodząc nigdy na światło dzienne. Aż do momentu przyłączenia się Marko Tarvonena, zespół korzystał z automatycznej perkusji.

2000 rok zaowocował nagraniem „Suden Uni” (Wilczy Sen) (wyd. 2001), stworzonym w Tico Tico Studios, który był dla zespołu w owym czasie „drugim domem”. Płyta łączyła elementy fińskiego pogaństwa z elementami folku.

Po Suden Uni, do Moonsorrow dołączyli Mitja Harvilahti and Markus Eurén. Jeszcze w tym samym roku, w 2001, została wydana druga płyta studyjna, „Voimasta Ja Kunniasta” (Honor i Chwała). Po raz pierwszy zespół zdecydował się nagrać osobne intro, otwierające płytę.

Trzecia płyta, zatytułowana „Kivenkantaja”, ukazała się 10 maja 2003 roku, stylistycznie przypomina wcześniejsze wydawnictwa. W 2005 roku została wydana Verisäkeet (Krwawe Wersety). Do jej nagrania, zostały użyte archaiczne instrumenty, jak kantele i jouhikko, oprócz tradycyjnych, obecnych w poprzednich płytach. Verisäkeet jest nieco surowsza i zaczyna niejako nową erę Moonsorrow. Na płycie znajduje się bardzo ceniony, epicki utwór „Jotunheim”. Dwa lata później, w 2007 ukazuje się wyczekiwana „V-Hävitetty”, kontynuująca surowy styl poprzedniczki, zawierająca jedynie 2 długie utwory. W 2008r ukazała się EP Tulimyrsky, gdzie grupa łagodzi nieco swoje brzmienie. Tytułowy Tulimyrsky, idąc śladem V-Hävitetty, trwa około pół godziny.

Skład:
Henri Sorvali – gitara elektryczna, śpiew, instrumenty klawiszowe
Ville Sorvali – gitara basowa, śpiew
Mitja Harvilahti – gitara elektryczna
Markus Eurén (ur. 1978) – instrumenty klawiszowe
Marko Tarvonen – perkusja (także w Chaosbreed)

Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Moonsorrow

Empyrium

Empyrium – zespół z Niemiec, założony 1994 przez multiinstrumentalistę, wokalistę i producenta muzycznego Markusa Stocka (używającego pseudonimu Ulf Theodor Schwadorf) i Andreasa Bacha. Muzycznie czerpie z takich gatunków jak folk, doom metal, black metal czy szeroko pojęta muzyka klasyczna. Teksty w języku angielskim i niemieckim („Weiland”) inspirowane są naturą, poezją romantyczną (Byron, Mary Shelley) i filozofią. Sama nazwa zainspirowana jest tytułem EP-ki brytyjskiego zespołu My Dying Bride „Symphonaire Infernus Et Spera Empyrium”.

Empyrium powstał latem 1994 roku jako zespół czerpiący muzycznie z gatunków takich jak folk, doom metal i black metal. Nagrana demo-kaseta …Der wie ein Blitz vom Himmel fiel… została w podziemiu entuzjastycznie przyjęta, co zaowocowało podpisaniem kontraktu z Martinem Kollerem i Prophecy Productions, której to wytwórni Empyrium stał się sztandarowym zespołem. W jej barwach zadebiutował pierwszym studyjnym albumem A Wintersunset nagranym w R+A Studio w bawarskim Münnerstadt w przeciągu pierwszego tygodnia stycznia 1996 roku.
Historia Empyrium jest jednocześnie historią Prophecy Productions, gdyż A Wintersunset był także pierwszym materiałem wydanym przez tą młodą, niemiecką wytwórnię.
Muzyka na A Wintersunset to melancholijne, symfoniczne dźwięki klawiszy osadzone na folkowo-metalowym szkielecie. Kompozycje łączą drapieżny growl i operowe, męskie partie wokalne, z głębokimi powolnymi partiami gitary, perkusji i atmosferycznymi dźwiękami syntezatora. Styl ten rozwinięty został na drugim albumie – Songs of Moors & Misty Fields, nagranym w tym samym studio w przeciągu dwóch ostatnich tygodni września 1997 roku. Album zawiera bardziej dojrzałe i bogatsze dźwiękowo kompozycje. Instrumentarium wzbogacone zostało przez flet i wiolonczelę (Nadine Stock, żona U.T. Schwadorfa), które tworzą na albumie charakterystyczny dla Empyrium, melancholijny klimat. Na Songs of Moors & Misty Fields znajduje się najbardziej rozpoznawalny utwór Empyrium – Ode to Melancholy, będący jednocześnie swoistym manifestem gatunku, w którym porusza się zespół.

Rok 1999 przynosi nam trzeci album zatytułowany Where at Night the Wood Grouse Plays. Materiał ten nagrany został w Klangschmiede Studio E (prywatne studio U.T. Schwadorfa). Na okładce albumu znalazł się fragment obrazu norweskiego malarza Theodora Kittelsena. Na albumie tym z zrezygnowano z typowej metalowej konwencji utworów. Kompozycje oparte w głównej mierze na gitarze klasycznej idealnie współbrzmią z czystym wokalem Shwadorfa i nowego członka Empyrium – Thomasa Helma. Sentymentalny folk zawarty na tym albumie sprawia, iż Empyrium staje się pokrewne zespołom takim jak Forseti, Orplid i Ulver (album Kveldssanger).

Wydany w 2002 roku na 3 płytach CD album Weiland zaskakuje jeszcze bardziej dawką melancholii. Każda z płyt jest rozdziałem: Heidestimmung (odgłosy wrzosowisk), Waldpoesie (leśna poezja), Wassergeister (duch wody). Jest to jedyny album grupy, na którym teksty śpiewane są w języku ojczystym członków Empyrium. Partie wokalne są bardziej urozmaicone: od nacechowanych delikatną zadumą i głębokim smutkiem wokaliz czystych, przez iście wagnerowskie, przepełnione pasją operowe partie, po drapieżny blackmetalowy growl (Forgang, Die Schwäne im Schilf). Muzyka oparta jest w przeważającej mierze na gitarze klasycznej, wiolonczeli, fortepianie i na użytym po raz pierwszy fagocie. Jest to czwarty i zarazem ostatni album Empyrium.

W roku 2006 Prophecy Productions podała do wiadomości, iż planowany jest album podsumowujący historię Empyrium. A Retrospective wydano pod koniec listopada tegoż samego roku. Zawiera on zremasterowane kompozycje z wcześniejszych albumów Empyrium, dwa zaaranżowane i na nowo nagrane utwory z debiutu A Wintersunset (The Franconian Woods in Winter’s Silence oraz A Gentle Grieving Farewell Kiss), a także dwie nowe kompozycje w neofolkowym stylu późnego Empyrium – Der Weiher i Am Wolkenstieg. Wydawnictwo to zaopatrzono w szesnasto-stronicową książeczkę, która opisuje inspiracje towarzyszące twórczości Empyrium i ukazuje ewolucję zespołu na przestrzeni lat.

Źródło: www.pl.wikipedia.org/wiki/Empyrium

Pete Scrowther „Heart of the Song”

Nazwisko Pete’a Scrowthera przemknęło mi już wcześniej przed oczyma. Pete to autor wielu ciekawych piosenek, po które sięgają chętnie czołowi brytyjscy wykonawcy. PJ Wright, który gra z Petem na tej płycie wykonywał wcześniej jego piosenki ze swoim własnym zespołem, popularną swego czasu grupą Little Johnny England.
Jednak najbardziej znane piosenki autorstwa Scrowthera, to „Hawkwood’s Army” i „Heart of the Song” wykonywane są od lat z powodzeniem przez grupę Fairport Convention. Co ciekawe grając własne piosenki Pete nawiązuje czasem do brzmienia tej wielkiej brytyjskiej grupy.
Wszystkie piosenki są tu autorskimi utworami, z jednym wyjątkiem. Piosenka zatytułowana „Jenny” powstała przy współpracy z Andi Müller, żoną producenta albumu.

Taclem

Duncan Cameron „The Whistling Thief”

Album rozpoczyna się nietypowo, od rozmowy z Duncanem Cameronem na temat płyty – tak jakbyśmy słuchali radia. W chwilę później od zdecydowanych tonów akustycznej gitary zaczyna się właściwa część płyty. Łagodny, lekki głos, przywodzący na myśl młodego Columa Sandsa wypełnia nam uszy przyjemną muzyką – tak właśnie brzmi pierwszy solowy album multiinstrumentalisty związanego na co dzień z grupą Fig For A Kiss, swego czasu grającego też w folk-rockowym zespole Enter The Haggis.
„The Whistling Thief” to propozycja dla miłośników współcześnie brzmiących tradycyjnych w formie wykonań. Kompozycje autorstwa Duncana, oraz nowe aranżacja tradycyjnych motywów są tu zagrane na akustycznych instrumentach, ale wykonania mogą się podobać wielbicielom nurtu coel nua, który kilka lat temu zdominował brzmienie wielu młodych kapel grających muzykę celtycką.

Taclem

David Francey „Skating Rink”

Czy piosenki pisane przez pięćdziesięciolatka, który przez sporą część życia był kanadyjskim cieślą mogą mieć celtycki charakter? David Francey udowadnia nam, że tak. Ich autorski charakter jest niewątpliwie wpisany w stylistykę, w której dominuje gitara i wokal, jednak pojawiają się tu skrzypce, mandolina i akordeon, nadając folkowym piosenkom Davida bardziej zdecydowanego charakteru
„Skating Rink” to jego trzecia płyta, napisana – jak sam twierdzi – przy kuchennym stole. Piosenki opowiadają ponoć o tym co widać przez okno. To oczywiście przenośnia, przez którą artysta próbuje nam powiedzieć, że śpiewa teksty o zwyczajnych, codziennych sprawach kanadyjskiej prowincji. Czasami sięga spojrzeniem nieco dalej, zarówno w czasie, jak i w przestrzeni, stąd takie kompozycje, jak „Belgrade Train”, osadzona w Jugosławii lat osiemdziesiątych.
Najbliżej domowego, a nawet miejsko-folkowego charakteru płyty David Francey jest w utworze „Streets of Calgary”.
Płyty tego artysty są zwykle oszczędne, ale wyraziste, co można uznać za duży atut, przemawiający na korzyść jego albumów.

Taclem

Bellowhead „Matachin”

Ta recenzja powinna powstać już dawno temu, niestety odkładałem pisane o tym albumie do czasu, aż krążek troszkę się „odleży”. W międzyczasie słuchałem go sobie czasem z przyjemnością. A recenzja jak się nie pisała, tak i napisana nie była. Czas to w końcu nadrobić.
Po świetnym albumie „Burlesque” miałem spore wymagania wobec Bellowhead, zastanawiałem się czy są mnie jeszcze w stanie zaskoczyć tak bardzo, jak na debiutanckim krążku. I szczerze mówiąc, mimo kilkukrotnego przesłuchania „Matachin”, wciąż nie znam odpowiedzi na to pytanie, a wydawałoby się, że subiektywne sądy są najprostszymi z możliwych. Ważne jednak, że uśmiech który pojawił się na moich ustach gdy pierwszy raz usłyszałem pompatyczny wstęp do „Fakenham Fair”, nie znika nawet gdy krążek po raz kolejny kręci się w moim odtwarzaczu.
Jest tu orkiestrowa pompa, charakterystyczna dla brzmienia zespołu. Jest sporo aranżacji nawiązujących do noworleańskiego jazzu, ale nie brakuje motywów folkowych typowych dla brytyjskiego grania. Co ciekawe taka mikstura brzmi równie ciekawie, co niesamowicie.
Pod względem muzycznych pomysłów „Matachin” jest logicznym następstwem „Burlesque”. Jedyne co może wpływać ujemnie na recepcję tej płyty, to brak zaskoczenia, które towarzyszyło debiutowi. Na szczęście nie zawsze trzeba zaskakiwać.

Rafał Chojnacki

Redhill Rats „Some Heroes”

Redhill Rats to mało znana fińska grupa, która jest doklejana do całej masy epigonów The Pogues. I choć trzeba przyznać, że bez znajomości płyt formacji Shane’a MacGowana na pewno by tak nie grali, to udało im się wypracować własne brzmienie. Sporo w nim przestrzeni, być może to mroźne helsińskie powietrze tak działa na muzyków.
Piosenki takie jak „Gotta Go” czy „Older” nie tylko brzmieniem nawiązują do The Pogues. Są tam również intertekstualne wstawki w tekstach, które dają nam wyraźnie znać kto był inspiracją Finów.
Do najlepszych utworów autorskich należą tu: świetna ballada „Rain From Hell”, napisana w klimacie Johnny’ego Casha piosenka „My Father Was a Werewolf” i rozrywkowa „Sailing ‚round the World”.
Nie zabrakło też przeróbek folkowych standardów. Z rozbujanego szkockiego „Tramps and Hawkers” Finowie zrobili zgrabną balladę. Też buja, ale nieco inaczej. Z kolei rubaszne „White, Orange and Green” pozostawili w klimacie znanym choćby z brzmienia The Dubliners, dodając jedynie pogueso-podobny aranż. Szkoda tylko, że w „Dark Eyed Sailor” dali się ponieść niewątpliwej sympatii do grupy Steeleye Span. Utwór ten aranżowano już różnie, podejrzewam, że sprawni muzycy, jakimi bez wątpienia są członkowie Redhill Rats, dali by radę zrobić tą piosenkę po swojemu.
Redhill Rats to moje odkrycie początków 2009 roku. Jeżeli tak się zaczyna, to dalej już na pewno nie będzie źle.

Taclem

Jarah Jane „Underwater Balloons”

Jarah Jane to artystka ze Stanów, która obecnie mieszka w Kanadzie. Jej brzmienie można określić jako akustyczny folk-rock, mocno osadzony w klimatach takich artystek, jak Joan Osbourne czy Tracy Champman.
Album „Underwater Balloons”, to przedsięwzięcie o tyle nietypowe, że artystka zdecydowała się „wydać” tą płytę w całości w Internecie. Najwyraźniej taki krok ma promować jej koncerty. Słuchając całego reprezentowanego tu materiału dochodzę do wniosku, że nie powinna narzekać na brak publiczności. Piosenki takie jak „Running On” czy „Butterfly” to murowane przeboje. Nie brakuje też nieco bardziej rozwiniętych aranżacyjnie pomysłów. Tak brzmi choćby utwór zatytułowany „23”.
Jarah Jane nagrywa piosenki proste i w większości przypadków bezpretensjonalne, ale w tym tkwi urok tego typu muzyki. Nie każdy musi przecież komponować dzieła z operowym rozmachem.

Taclem

Jamie Clarke’s Perfect „You Drove Me To It”

Punk-folkowa grupa Perfect, dowodzona przez Jamie Clarke’a, dawnego gitarzystę grupy The Pogues, nie potrafi się najwyraźniej pozbyć brzemienia tej klasycznej grupy. O ile normalny jest, że na koncertach zespołu można usłyszeć żelazne utwory z repertuaru Poguesów – Jamie grał je przecież na koncertach tej formacji podczas trasy promującej płytę „Pogue Mahone” – o tyle dziwi fakt, że na każdej z płyt Perfectu, zarówno koncertowych, jak i studyjnych, znajdują się przeboje tej formacji w nowych wersjach. Nawet cover The Clash („I Fought The Law”) to piosenka wykonywana przez Pogues na koncertach. Szkoda, gdyż grupa Jamiego ma sporo swoich utworów, które brzmią bardzo ciekawie.
O ile „Psychic TV” zaaranżowano na dość typową piosenkę celtycko-pubową, to już następny utwór – „Hippies/A Girl In Danger”, dzięki wschodnioeuropejskiemu klimatowi brzmi zupełnie inaczej. Ta muzyczna wycieczka to dla mnie spore zaskoczenie, na dodatek bardzo pozytywne. Mimo że piosenka zaśpiewana jest po angielsku, to ma swój wyjątkowy urok.
Surowe brzmienie „Adorable”, to już zupełnie inne granie, przypomina raczej lekkiego punka, opartego na clashowym korzeniu. Banjo i inne folkowe wstawki to tylko uzupełnienie. Do irlandzkich klimatów wracamy w instrumentalnym „Crazy Daisy Boogie”.
Klimat rodem z płyty „Pogue Mahone”, na której mimo braku Shane’a MacGowana zespół złapał wiatr w żagle, wraca teraz w utworze „True”. Z kolei „Lichtensteiner Polka”, choć zapożyczyło wstęp i refren z poguesowskiej „Fiesty”, to w niemieckojęzycznej wersji Perfectu utwór ten brzmi, jakby nigdy nie opuszczał Bawarii.
„Big Mac” to prosty rock’n’roll, podbarwiony folkiem. Chyba właśnie w takiej muzyce grupa Jamiego odnajduje się najlepiej.
Tak jak powiedziałem, covery The Pogues tym razem omijam, choć zagrane są wyraźnie z przymrużeniem oka. „You Drove Me To It” to płyta na tyle ciekawa, że warto czekać już na kolejną, licząc jedynie na to, że tym razem Jamie postawi na swoje piosenki.

Taclem

Bad Things „It ll All Be Over Soon”

Pisząc o albumie „The Bad Things” z 2004 roku wspomniałem, że dekadencka muzyka tego pochodzącego z Seattle zespołu mogłaby zostać nazwana grunge-folkiem.
Teraz, kiedy przychodzi mi zmierzyć się z albumem „It’ll All Be Over Soon”, ubiegłorocznym dzieckiem tej amerykańskiej grupy, muszę przyznać, że ponownie mamy do czynienia z obłąkańczą mieszanką folkowych motywów z rockiem.
Już otwierający płytę „Drunken Doughboy”, wskazujący na wschodnioeuropejskie wpływy brzmi jakby artyści uciekli z cyrku szaleńców. W „Daybreak”, „Drunkest Little Clown” i „Wicked Friends” dochodzą do głosu klimaty w stylu Nicka Cave’a, oparte jednak na amerykańskim folku i hillbilly. Jimmy „The Pickpocket”, wokalista i akordeonista zespołu ma nawet głos, który brzmi niekiedy podobnie so wokalu Australijczyka. Amerykańskie klimaty, choć już bez mrocznych wpływów Cave’a, pojawiają się w też choćby w takich piosenkach, jak „Sally” czy „Heartache Years”.
Z kolei w „Just Four Weeks” zbliżamy się ponownie do klimatów a’la The Pogues. O ile pamiętam na debiutanckim krążku był też taki utwór („Drinking My Devils Away”), widać więc, że niektóre inspiracje pozostają bez zmian.
Żeński wokal w „Woman Left Behind” i „Twilight” pozwala nam wrócić do wschodnich klimatów. Tu brzmienie ma w sobie coś z cygańskiego grania, ale to raczej stylizacja na knajpianą kapelę z szaloną szansonistką, która sięga po repertuar rodem z wędrujących taborów.
Sporo tu utworów zaskakujących, a rozstrzał stylistyczny bywa czasem niesamowity. Mimo to cały czas mamy do czynienia z muzyką, w której czuje się zadziornego ducha sztuki.

Taclem

Page 45 of 285

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén