Page 54 of 285

Colcannon „Trad.”

Tytuł płyty doskonale oddaje ducha zarejestrowanej tu muzyki. Amerykańska grupa Colcannon, która zauroczyła mnie swego czasu albumem „Corvus”, jako następną w kolejności zarejestrowała właśnie tą płytę.
Kiedy przy kompozycjach na płytach folkowych widnieje tylko prosty skrót „Trad.”, wiemy że jest to utwór tradycyjny, to znaczy że informacje o jego autorze zaginęły gdzieś z czasem. Zdarza się oczywiście, że w starych dokumentach możemy odszukać autorów, ale zwykle takie kompozycje uważa się po prostu za własność publiczną. Z takich właśnie melodii i piosenek zespół Colcannon ułożył swoją nową płytę.
Poznałem już tę grupę na tyle, by wiedzieć, że na ich albumach nie powinienem się spodziewać wyświechtanych w setkach pubów evergreenów. Jednak album ten i tak zaskoczył mnie mnogością tematów, których nawet mgliście nie kojarzyłem. I to wszystko nadchodzi ze strony zespołu pochodzącego zza wielkiej wody.
Mimo że w przypadku tej płyty nie uda mi się pochwalić Micka Bolgera jako kompozytora, to jednak wciąż dysponuje świetnym folkowym głosem, jakiego nie powstydziliby się najlepsi irlandzcy śpiewacy. Tu na dodatek śpiewa sporo w języku gaelickim, co dodaje jego tonom niesamowitych – niespotykanych przy angielskich tekstach – wibracji i brzmień.
Muzycy Colcannona, to doświadczona załoga. Nic dziwnego, „Trad.” to już ich szósta płyta. I bynajmniej nie zamierzają na niej poprzestać.

Taclem

Gogol Bordello „Super Taranta!”

Rozszalała ekipa Gogol Bordello, mimo że grała już nad Wisłą, nie zdobyła u nas jeszcze takiej sławy jak bałkański Shantel, pewnie dlatego że obok szalonego balangowego folku więcej w niej rocka niż muzyki tanecznej. Poza tym eksperymentalna forma, jaką przybiera niekiedy muzyka tej ekipy nie jest w Polsce najbardziej popularną formą ekspresji. Natomiast świat oszalał na punkcie Gogol Bordello.
Słuchając albumu „Super Taranta!” dochodzę do wniosku, że najwyraźniej europejskie gusta muzyczne są nieco bardziej wyrobione. Żeby docenić cygański punk Gogol Bordello trzeba wymagać od muzyki czegoś więcej, niż tylko rozrywki na najprostszym poziomie. W tym przypadku chodzi o oryginalność i niesamowitą ekspresję.
Przebojowy „Ultimate”, to singiel, który zaprowadził kapelę na szczyt amerykańskich list przebojów. To wtedy pokochała ich też stara Europa. Jest tu znacznie więcej potencjalnych hitów. Niemal każdy utwór może czymś ciekawym zaskoczyć.
Mimo że porównywani są do The Pogues i The Clash, to koncertują u boku bardziej współczesnych mistrzów punk-folku, takich jak Flogging Molly. Mam wrażenie, że nie tylko publiczność zaznajomiona z ostrzejszą odmianą folku polubi Gogol Bordello. Jest w tej muzyce coś uniwersalnego, na dodatek podanego w szalony i niespotykany sposób.

Taclem

Dervish „A Healing Heart”

Irlandzka grupa Dervish zaprezentowała nam ten album w 2005 roku. Dziś to już znana firma, większość słuchaczy muzyki folkowej (zwłaszcza celtyckiej) zna ich całkiem dobrze. Czy potrafią jeszcze czymś zaskoczyć? Sprawdźmy.
Łagodne ballady („I Courted a Wee Girl”, „Boots of Spanish Leather”, „The Fairhaired Boy”, „Lone Shanakyle”), gaelickie pieśni („A Stor Mo Croi”, „Erin Gra Mo Chroi”, „Ar Eireinn Ni Neosfainn Ce Hi”) i ciekawe folkowe piosenki („Willie Lennox”, „I Hope You Still”) – wszystko to było już na starszych albumach Irlandczyków. Czym więc tym razem może nas zaskoczyć jedna z wielkich nadziei muzyki irlandzkiej w latach 90-tych? Ano przede wszystkim brakiem ognia znanego ze starszych albumów formacji. Próżno szukać tu galopujących skrzypiec. Jest łagodnie, dość lekko, ale przede wszystkim spokojnie.
Ten album może się podobać, niestety usypia zaraz po pierwszym przesłuchaniu. Jeśli jednak będziemy go sobie dawkować, zyska przy kolejnym odsłuchaniu.

Taclem

Cobblestones „Late Breakfast”

Niemiecka grupa Cobblestones była jak dotąd dla mnie sporą zagadką. Wiem że są bardzo popularni za naszą zachodnią granicą, ale nigdy wcześniej nie zetknąłem się z ich twórczością. Teraz wpadła mi w ręce ich najnowsza płyta, zatytułowana „Late Breakfast”. Okładka z wkomponowanym denkiem od otwartej puszki piwa zadziwiająco dobrze współgra z zamieszczoną na płycie muzyką.
Płytę „Late Breakfast” wypełnia piętnaście – a więc całkiem sporo – kompozycji, utrzymanych w klimacie pubowego grania spod znaku The Dubliners i The Clancy Brothers, z delikatnym ukłonem w stronę The Pogues („Recuting Sergeant”).
Do najciekawiej wykonanych piosenek zaliczyłbym tu: „Hot Asphalt”, „Sam Hall” i „Molly Maguires”. Słychać w nich sporo żywiołowego, folkowego ognia.
Miłośnicy bardziej wysublimowanych dźwięków mogą się czuć nieco zawiedzeni, bo jednak od czasów braci Clancy trochę się w muzyce zmieniło.

Taclem

Babord Amures „Partance”

Album „Partance” to trzecia płyta francuskiej grupy Babord Amures, stąd dopisek „vol. 3” na okładce. Grupa ta pochodzi z St. Malo i specjalizuje się w morskim i okołomorskim folku Bretanii i okolic.
Niektóre z zawartych tu pieśni i melodii są znane dobrze polskim słuchaczom. Nasze rodzime zespoły – takie jak The King Stones, Perły i Łotry Szanghaju, a ostatnio również North Wind – zaprezentowały nam całkiem spory repertuar bretońskich pieśni morza. Okazuje się jednak, że kiedy już posłuchamy tych utworów, to aranżacje okazują się inne od tych które znamy.
Już od pierwszego utworu („Daye O”) mamy wrażenie, że pobrzmiewa w nim coś znanego. To oczywiście echa słynnej „Banana Boat Song”. Tu jednak piosenka Harry`ego Bellafonte`a brzmi jakby była tradycyjną pieśnią z Bretanii.
Odmiennie od znanych nam wykonań brzmią też: „Pique la baleine”, „Le chant des Cap Horniers” (to bretońska inkarnacja pieśni „Roll the Woodpile Down”), „Le port de Québec”
Z innych pieśni na pewno warto zwrócić uwagę na świetne ballady, takie jak: „La Ligne Allworth” (tłumaczenie utworu Graeme`a Allwrighta) czy „Partance” (tekst to wiersz francuskiego poety i żeglarza doby romantyzmu Jeana Richepina).
„Partance” występuje obecnie na rynku w dwóch wersjach – jako płyta prezentowana przeze mnie w tej recenzji i jako dwupłytowy album (z inną okładką) zawierający bonusowo wcześniejszy materiał zespołu, zatytułowany „Ballades marines, Balades malouines”. Jednak niezależnie od wersji jest to wciąż muzyka warta posłuchania.

Rafał Chojnacki

Babord Amures „Le chateau de sable”

Muzycy bretońskiej grupy Babord Amures potrafią dobrze aranżować grane przez siebie utwory. Nie ulega wątpliwości, że gdybym nie sprawdził jak ma się sprawa z autorstwem „Le château de sable”, pomyślałbym, ze to jakaś bretońska pieśń morska. Tymczasem okazało się, że autorem oryginału jest Graëme Allwrightm nowozelandzki folksinger, który robił karierę we Francji w czasach kiedy Bob Dylan i Leonard Cohen stanowili dwa bieguny folkowego ruchu piosenki autorskiej. Babord Amures często sięgają po jego kompozycje, ale zawsze nadają im charakter, który doskonale pasuje do ich grania.
Sama muzyka tej bretońskiej grupy łączy w sobie doświadczenia folkowego grania pieśni morza z elementami charakterystycznymi dla piosenki francuskiej, a czasem nawet muzyki bluegrass i cajun. Te amerykańskie wpływy słychać choćby w tradycyjnej kompozycji „Un bonhomme dans chaque port”, która okazuje się być francuskim tłumaczeniem „A Wife in Every Port”. Inspiracją dla Babord Amures była wersja szkockiej grupy Old Blind Dogs.
Podobnych stylizacji jest tu więcej. „Le galérien” to kolejny przekład, tym razem pieśni rosyjskiej, zaś „Sailor on the deep blue sea” pochodzi z repertuaru amerykańskiej grupy folkowej Carter Family.
Moim zdecydowanym faworytem jest jednak doskonała pieśń „A Nantes a Nantes”, z gościnnym udziałem elektrycznego gitarzysty.

Rafał Chojnacki

Midnight Court

Zespół Midnight Court powstał w 1995 roku, kiedy to do dwójki grających już razem muzyków – Aarona Shirlowa i Bernda Luedtke – dołaczył Noel Minogue. Aaron to pochodzący z Belfastu gitarzysta, który lubi też śpiewać, oraz pisze własne piosenki. Bernd urodził się w Berlinie Zachodnim i gra na skrzypcach, bouzouki i bodhránie. Z kolei Noel, to akordeonista z County Tipperary w Irlandii, specjalizujący się w akordeonie guzikowym. Nazwę dla swojej grupy zaczerpnęli z wiersza irlandzkiego poety Briana Merrimana.
Ich pierwsza płyta, zatytułowana „Half Moon” ujrzała światło dzienne w 1997 roku, zaś w dwa lata później słuchacze otrzymali do rąk kolejny album – „Ear to the Ground”. Rok 2001 to jeden z najważniejszych w karierze Midnight Court, ukazał się wówczas ich trzeci album – „Ring the Bell… Run Like Hell” – nawiązali również współpracę z Brianem O’Connorem, kompozytorem odpowiedzialnym za celtyckie show „Irish Soul”. W kolejnych projektach – „Celtic Life” i „Celtic Touch” – współpracowali z tancerzami znanymi z show takich jak „Riverdance” czy „Lord of the Dance”.
Grupa Midnight Court uważana jest przede wszystkim za doskonały skład koncertowy. Poza Niemcami i Irlandią występowali również w Danii, Szwecji, Norwegii, Finlandii, Holandii, Belgii, Szwajcarii, Austrii a nawet w Stanach Zjednoczonych.
Muzycy Midnight Court grywali już w Polsce przy różnych okazjach, pojawili się m.in. Na festiwalu w Sopocie, jako muzycy towarzyszący amerykańskiej gwieździe country i folku – Emmylou Harris. Publiczność szantowo-folkowa miała już okazję posłuchać ich podczas tegorocznego festiwalu Szanty we Wrocławiu.

Incredible String Band

Incredible String Band (ISB) – szkocki zespół folk rockowy, powstały w 1965. Zespół był jedną z pierwszych i najbardziej wpływowych grup brytyjskiego psychodelicznego rocka i hipisowskiego folk rocka.

Incredible String Band (pol. „Niesamowity zespół strunowy”) został założony w Glasgow w 1965 przez szkockich muzyków folkowych: Robina Williamsona, Mike’e Herona i Clive’a Palmera. Nagrali oni swój dobrze przyjęty debiutancki folkowy album The Incredible String Band w 1966. Była to płyta zawierająca własne kompozycje Williamsona i Herona oraz utwory tradycyjne, w dość minimalistycznych aranżacjach, opierających się na harmoniii gitar, mandoliny, głosów wszystkich trzech członków zespołu i skrzypiec Williamsona. Jeszcze przed wydaniem albumu, trio uległo rozwiązaniu. Na fali popularnych wówczas hippisowskich fascynacji Orientem, Palmer wyjechał do Afganistanu, a Williamson podróżował po Maroku, skąd przywiózł egzotyczne instrumenty muzyczne, jak gimbri i sitar. Nadały one następnie zespołowi, który reaktywował się w składzie Heron i Williamson, oryginalne brzmienie, stanowiące eklektyczną mieszankę brytyjskiego folku, hippisowskiego idealizmu, mistycznych wizji i wschodnich aranżacji.

W 1967 zespół nagrał drugą płytę The 5000 Spirits or the Layers of the Onion (pol. dosłownie: „5000 duchów albo warstwy cebuli”), która okazała się dużym sukcesem artystycznym. Na płycie były tylko kompozycje Herona i Williamsona, wzbogacone o nowe instrumentarium. Zespół stał się szybko jedną ze sztandarowych grup wczesnej brytyjskiej psychodelii, a o płycie pochlebnie wspominali m.in. Paul McCartney i Bob Dylan. W tym roku zespół zagrał na Newport Folk Festival. Kolejnymi albumami ISB definiowali hippisowską kontrkulturę. Trzeci album, uznawany przez niektórych za najlepszy, The Hangman’s Beautiful Daughter (pol. „Piękna córka kata”), odniósł największy sukces handlowy, utrzymując się przez 27 tygodni na brytyjskich listach przebojów i dochodząc do 5. miejsca, zespół natomiast był wciąż mało znany w USA. W tym samym roku zespół nagrał podwójny album Wee Tam and the Big Huge. W nagraniach zespołu okazyjnie uczestniczyły Rose Simpson i Licorice McKechnie, które następnie w 1969 weszły do składu grupy. W 1969 zespół wystąpił na słynnym festiwalu w Woodstock, aczkolwiek, rezygnując początkowo z występu w deszczu, zdaniem niektórych przegapił szansę na większe spopularyzowanie w USA.

Na przełomie lat 60. i 70. kariera zespołu zaczęła tracić rozpęd. Kolejne albumy Changing Horses z 1969 i I Looked Up (1970) były słabiej przyjęte. W 1970 zespół nagrał płytę U będącą ilustracją do surrealistycznego widowiska baletowo-pantomimicznego; w tym czasie do składu doszedł basista i mim Malcolm LeMaistre. W ciągu następnych lat zespół wydał kilka dalszych płyt, które nie przyniosły już większych sukcesów. Ostatecznie w 1974, na skutek rozbieżności w kierunkach artystycznych między Robinem Williamsonem a Mike’m Heronem, zespół został rozwiązany.

Po rozpadzie, Williamson założył folkową grupę „Robin Williamson and His Merry Band”, grającą ekelktyczną muzykę o wpływach celtyckich, a następnie prowadził karierę solową, a Mike Heron założył rockową grupę „Heron”. W 1997 obaj główni członkowie ISB dali wspólnie dwa koncerty, po czym w 1999 reaktywowali zespół, wraz z Clive’m Palmerem, Biną Williamson (żoną Robina) i Lawsonem Dando. Zespół prowadził następnie nostalgiczną działalność koncertową. W 2001 Robin i Bina Williamson opuścili grupę, do której doszedł Fluff.

Źródło: WIKIPEDIA

Gdańska Kapela Podwórkowa

Zespół powstał w 1970 roku w środowisku gdańskiej służby zdrowia. Założycielem był Wiesław Wasilewski, do pierwszego składu należeli: Włodzimierz Votka, Edmund Sosnowski, Bogdan Malach, Ryszard Rec i Wojciech Liszewski. Wasilewskiego wkrótce zastąpił Krzysztof Zakręta, późniejszy lider -> Gdańskiej Kapeli Dominika.
Po jakimś czasie i kilku zmianach składu z nazwy znika słowo „Podwórkowa”, jako Gdańska Kapela grupa wyjeżdzała dwukrotnie za ocean. W tym samym czasie zmarł Ryszard Rec, a większość składu zdecydowała się wówczas na emigrację i zespół przestał działać.
W 1983 roku Edmund Sosnowski i Włodzimierz Votka postanowili reaktywować Gdańską Kapelę. W składzie pojawili się nowi muzycy: Walenty Rybak, Dariusz Szczepański i Grzegorz Lewkowicz. Po jakimś czasie Votka i Mielcarek opuścili zespół, ponownie powołując do życia Gdańską Kapelę Dominika.
Mimo kolejnych zmian składu zespół istnieje do dziś, choć w różnych formach. Przez jakiś czas funkcjonował jako -> Gdańska Kapela Grzegorza Lewkowicza, a obecnie -> Gdańska Kapela Kamraci. Występują również w okrojonym skłądzie jako Duet Kamraci, w którym grają Grzegorz Lewkowicz i Ryszard Gniewkowski.
Repertuar zespołu, to obecnie popularne piosenki morskie i żeglarskie, okraszone portowymi piosenkami pisanymi w różnych okresach działalności Gdańskiej Kapeli.

Dwa Plus Jeden

Zespół wokalno-instrumentalny. Powstał w styczniu 1971 r. w Warszawie. Grupę tworzyli: Elżbieta Dmoch (wokal, flet; eks-Warszawskie Kuranty), Janusz Kruk (gitara, wokal; eks-Warszawskie Kuranty) oraz Andrzej Rybiński (gitara basowa, wokal; eks-Kanon Rytm). Muzycy spotkali się w trakcie nagrywania muzyki do inscenizacji śpiewogry „Janosik, czyli na szkle malowane” w Teatrze Polskim w Warszawie. Pierwotnie grupa miała nosić nazwę Smak Miodu. Kierownikiem organizacyjnym Dwa plus Jeden został Jan Szewczyk. Przed szerszą publicznością zespół wystąpił podczas IX KFPP w Opolu w 1971 r. prezentując fragmenty widowiska „Janosik, czyli na szkle malowane”. Miesiąc później Dwa plus Jeden wyróżniono na V FPŻ w Kołobrzegu za utwór „Już nie będę taki głupi”. Latem 1972 r. zespół dokonał kolejnych nagrań dla Młodzieżowego Studia „Rytm”, w grudniu zarejestrował materiał na debiutancki album. Stopniowo zmieniało się brzmienie grupy, ewoluujące od folk rocka do disco. Nowym muzykiem Dwa plus Jeden został multiinstrumentalista Tomasz Rostkowski (eks-Hagaw, Paradox), którego z końcem 1973 r. zastąpił Cezary Szlązak (saksofon, klarnet, instumenty klawiszowe, wokal; eks-Dylemat). W latach 1973-1977 grupa znajdowała się w czołówce krajowych wykonawców. Pierwsze dwie płyty długogrające zostały „Złotymi Płytami”. Wykonawcy wystąpili m. in. na FPŻ w Kołobrzegu (1972, 1973), „Festiwalu Krajów Nadbałtyckich” w Rostocku (1972), XII KFPP w Opolu (1973), Festiwalu Muzyki Współczesnej w Edynburgu (1973), MFP w Sopocie (1974, 1975, 1976), Festiwalu „bratysławska Lira” (1975, 1976), „Schlager Festivalu” w Dreźnie (1975), III Polskich Targach Estradowych „Poltest” w Łodzi (1976) i XIII Festiwalu „Złoty Orfeusz” w Słonecznym brzegu (1977). Trzeci album zespołu zawierał rozbudowaną suitę, poświęconą Zbigniewowi Cybulskiemu, prezentowaną wcześniej na koncertach w Opolu i Sali „Kongresowej”. W nagraniu płyty „Teatr na drodze” grupę wspomagali m. in. Czesław Niemen (instrumenty klawiszowe) i Zbigniew Hołdys (gitara; eks-Dzikie Dziecko). Z. Hołdys współpracował z grupą do września 1978 r., kiedy w Dwa plus Jeden pojawił się Marek Śnieć (gitara; eks-Saloon). W 1982 r. grupa wyjechała na występy do USA. Po niepowodzeniu za granicą zespół skoncentrował się na rynku krajowym. Obok E. Dmoch, J. Kruka i C. Szlązaka zespół tworzyli: Krzysztof Słotkowicz (gitara; eks-Pixi-Dixi-Land), Bogusław Mietniowski (gitara basowa; eks-Telegram) i Wacław Laskowski (perkusja). Zespół, aktywny do końca lat 80., wylansował szereg popularnych przebojów: „Czerwone słoneczko”, „Chodź, pomaluj mój świat”, „Hej, dogonię lato” (1972); „Wstawaj, szkoda dnia”, „Na luzie” (1974); „Ding, dong”, „Windą do nieba”, „Orkiestra klownów” (1978); „Z popiołu i wosku” (1979); „Kalkuta nocą”, „Nic nie boli” (1982); „XXI wiek”, „Requiem (dla samej siebie)”, „Superszczur”, „Chińskie latawce” (1983). Kres działalności grupy przyniosła śmierć J. Kruka 18 czerwca 1992 r.

Źródło: Polska muzyka.info

Page 54 of 285

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén