Szwedzki duet Symbio tworzą Johannes Geworkian-Hellman i Lars Emil Öjeberget. W gruncie rzeczy ich muzyka to jazz, przynajmniej jeżeli chodzi o podejście do dźwięków. Ale skoro piszę „w gruncie rzeczy”, oznacza to, że klasyfikacja ta nie jest taka prosta. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że jak na jazzmanów, panowie mają wyjątków nietypowe instrumentarium.
Page 8 of 285
„Dionysus” to dopiero drugi studyjny album Dead Can Dance od czasu reaktywacji zespołu w 2012 roku. Co prawda ukazał się jeszcze album koncertowy i archiwalia z występów w programie Johna Peela, to jednak dla miłośników tego australijsko-brytyjskiego duetu każde nowe nagranie jest jak długo wyczekiwany deszcz na pustyni.
Sheelanagig to grupa z Bristolu, ale nawiązuje przede wszystkim do szalonych ulicznych kapel, jakie można niekiedy spotkać na ulicach starych europejskich miast. To właśnie tej inspiracji zespół zawdzięcza swoją folk-rockową ekspresję.
Darya och Månskensorkestern to na pierwszy rzut oka kolejny fiński zespół, uwielbiający tanga i ludowe melodie. Jednak tym razem mamy do czynienia ze Sztokholmczykami, zafascynowanymi fino-szwedzką kulturą. Zespół powstał w środowisku artystów stołecznego Södra Teatern, gdzie odbywały się regularnie koncerty związane z fińskimi tangami.
Niemiecka grupa Furunkulus podąża drogą przetartą przed laty przez In Extremo, jednak bez popadania w metalowy patos.
Mamy tu muzykę niemal w pełni autorską, ale nawiązującą do średniowiecza. Mocny rytm, ostre partie solowe instrumentów i niezwykły klimat, który panuje na tej płycie, to niewątpliwe atuty
Świetne połączenie vintage`owego brzmienia concertiny z nowocześnie brzmiącą sekcją, wspartą przez gitarę w stroju otwartym i pulsujący w rytmach typowych dla nurtu „coel nua” bodhran. Yvonne Bolton i Alan Jordan wraz zaproszonymi muzykami
Już jakiś czas temu straciłem z oczu… czy raczej z uszu amerykańską grupę Wilco. Kiedy zasłuchiwałem się w ich płytach, byli właśnie w trakcie romansu z tekstami Woody Guthriego, którego utwory w nowych wersjach nagrywali z Billym Braggiem.
Od pierwszych dźwięków piosenki „10 000 Miles Away” na krążku panuje bardzo fajny nastrój. Lekkie, folk-rockowe aranżacje zachowują oryginalne struktury utworów, dodając im jedynie charakterystyczny „drive”. Na dodatek dobór utworów jest bardzo udany.
Wiele atramentu z piór wylano nad próbą rozstrzygnięcia fenomenu piosenki żeglarskiej w Polsce. Niektórzy używają terminu „szanty”, inni upierają się przy „morskim folku”. Można by jeszcze pewnie wiele na ten temat napisać, gdyby nie fakt, że wciąż jest to zjawisko, które ewoluuje.