Serię „Miroque”, prezentującą scenę muzyki neo-średniowiecznej i medieval rockowej, poznałem dopiero przy części dziewiątej. Wówczas już wydawcy wiedzieli dokładnie czego od tego cyklu oczekują słuchacze. Kiedy sięgnąłem po pierwszą płytę z serii, okazało się, że to na początku założenia były znacznie bardziej rozległe.
Album zaczyna się elektroniczną melodią, stylizowana na muzykę dawną, niestety brzmiącą trochę za syntetycznie, niemal jak muzyka z komputerowej gry sprzed dekady. Później mamy wokale i bebny, w znacznie bardziej surowej, a przede wszystkim wiarygodnej pieśni – nazwę Hortus Musicus będę musiał zapamiętać. Nieco bliżej późniejszych brzmień, choć też bardziej surowo prezentuje się tu trzeci projekt Sarband. Świetne zestawienie wokali i instrumentów z rytmiką daje poczucie uczestnictwa w czymś niemal misternym.
Grupa Chalice Well prezentuje nam bardziej folkowe spojrzenie na prezentowaną tu muzykę. Mamy tu akustyczną gitarkę i dużo swobodniejszy aranż. Z kolei Ordo Equitum Solis wywodzi się ze sceny muzyki bardziej gotyckiej i prezentują nam coś na kształt pięknej, neo-folkowej ballady. Podobnie jest z grupą Love Is Colder Than Death, choć oni prezentują trochę ostrzejszy utwór, mogący się kojarzyć nieco z Dead Can Dance.
The Merlons Of Nehemiah prezentują nam spokojniutki kawałek, zbliżający płytę do folk-rockowej estetyki. Podobnie, choć bliżej muzyki dawnej jest słynny Corvus Corax.
Grupa Trinovox, to z kolei brzmienia raczej neo-klasyczne, zaś następujący po nim projekt D´Arcadia to połączenie klimatów gotycko-rockowych z brzmieniami średniowiecznymi.
Orkiestrowe brzmienia, od których zaczyna się utwór grupy Anchorage kojarzą się z muzyką do filmu. Brzmi ona romantycznie i może nawet nieco mistycznie, ale nie bardzo wiadomo co robi na tej płycie. Podobnie jest z resztą z melodią graną przez Sea Of Tranquility i End Of Orgy, choć tam około-folkowa partia skrzypiec i niby-harfowe brzmienia nieco może ułatwiają. Z kolei Convivium Musicum, ze swoimi łagodnymi wersjami dawnych melodii wpasowują się znakomicie.
Cieszy mnie moda na wplatanie w klimaty fantasy (a składankom „Miroque” bliżej do fantasy, niż do średniowiecza) muzyki bułgarskiej. Krótki utwór z koncertu The Bulgarian Voices również miałby bardzo wysokie miejsce, gdyby wyłaniać najlepszą wśród piosenek z tej płyty.
Ciekawie brzmi połączenie śpiewu, kojarzącego się z operowymi brzmieniami, z bębnami. Coś takiego proponuje nam Engel Wider Willen. Zaraz za nimi mamy dość znaną u nas Ataraxię i ciekawy brzmieniowo utwór, nawiązujący do muzyki dawnej.
Płyta kończy się piosenka grupy Ougenweide, która z jednej strony kojarzy się z melodiami pisanymi do filmów, z drugiej zaś z muzyką średniowieczną.
Całość jest dość ciekawa, zwłaszcza, że bardzo różnorodna.

Taclem