Płyta Ewy Gaworskiej to na scenie żeglarskiego folku zjawisko tak niecodzienne, że przez kilka lat w ogóle nie zdawałem sobie sprawy z istnienia tego krążka. Nagrania te wydano w 2014 roku, a w moje ręce płyta wpadła ponad 5 lat później. Pewnym usprawiedliwieniem jest to, że dla większości miłośników tego rodzaju muzyki, artystka pozostaje zapewne również postacią mało znaną. Z jej twórczością mogli się za to zetknąć wielokrotnie bywalcy festiwali piosenki turystycznej.

To właśnie z tego turystyczno-studenckiego kręgu wywodzi się twórczość Ewy Gaworskiej. Jej piosenki znajdziemy na liczne składankach festiwalowych, związanych z tym nurtem.
Na przełomie lat 70. i 80., Ewa Gaworska współtworzyła zespół Zegar z Kukułką, w którym występowała razem z Markiem Majewskim, późniejszym satyrykiem i autorem piosenek. Co ciekawe Marek Majewski również ma na swoim koncie płyty z kompozycjami żeglarskimi. Możliwe więc, że te fascynacje o obu artystów tliły się już od dawna.

W powstanie płyty „Portowe gadanie” zaangażowany zostało inne klasyk studencko-poetyckiej sceny, Antoni Muracki, który zagrał tu większość partii gitar. Jest on też kierownikiem muzycznym całego przedsięwzięcia i najprawdopodobniej ukrytym wydawcą. Obecnie artysta ten znany jest głównie jako tłumacz i interpretator piosenki Jaromira Nohavicy, ma też jednak na koncie sporo ciekawej twórczości autorskiej.

Towarzyszący Ewie Gaworskiej muzycy nie stanowią jednolitego zespołu, a jednak płyta ma dość spójne brzmienie, choć, jak wspomniałem, wciąż bardziej charakterystyczne dla tego, co dzieje się na scenie piosenki turystycznej. Brakuje tu typowego dla żeglarskich zespołów grania na celtycką nutę. Niektórym piosenkom, choćby takim jak oparta na irlandzkich motywach „Jesień” (inspirowana melodią „The Wild Mountain Thyme”), czy „Nie popłynę do Irlandii”, bardzo dobrze by to zrobiło.

Wróćmy jednak do samej koncepcji płyty. Portowe gadanie to — zdaniem autorki — kobiece opowieści związane z morzem. Są tak różne od heroicznych męskich historii, że pozwoliły na stworzenie całego programu piosenek, które wypełniły płytę. Jej bohaterkami, a często też narratorkami, są kobiety zżyte w różny sposób z morzem. To matki, córki, żony i kochanki marynarzy. Każda z nich ma nam do opowiedzenia jakąś pasjonującą historię. I to właśnie takie charakterystyczne dla folkloru i ballady opowieści, są największą siłą tego projektu. Zawarte tu piosenki są przede wszystkim bardzo dobrze napisane. Dotyczy to głównie warstwy tekstowej, choć i autorska muzyka Ewy Gaworskiej najzwyczajniej dobrze do nich pasuje. Odrobinę pretensji można by mieć to do aranżacji, które za bardzo czerpią z popularnch w piosence turystycznej wzorców, nawiązując do takich gatunków jak np. bossa nova. Za to już mroczny blues w „Shadow Town”, to zdecydowanie strzał w dziesiątkę.

Ciekawym uzupełnieniem płyty jest utwór niemający wiele wspólnego z żeglarską tematyką, ale za to, paradoksalnie, bardzo dobrze znany bywalcom najróżniejszych festiwali szantowych. Chodzi to mianowicie o piosenkę „Ballada na złe drogi”, której autorką jest Ewa Gaworska, a którą od lat z powodzeniem wykonuje zespół EKT Gdynia. Warto posłuchać sobie tego oryginalnego, autorskiego wykonania, choć rzeczywiście raczej w ramach ciekawostki. Najważniejszą częścią płyty pozostaje wszak jej portowa część.

Mimo kilku uwag, dotyczących muzyczny stylizacji, zawartych na tej płycie utworów, muszę stwierdzić, że jest to album niezwykle udany. Artystce udało się napisać szereg niebanalnych piosenek, w których zawarła autentycznie brzmiące historie. Na dodatek jest to płyta, do której po kilku przesłuchaniach nadal chętnie wracam, a to już samo w sobie sprawia, że na pewno warto ten album polecić szerszemu gronu słuchaczy.

Rafał Chojnacki

Utwory: 1. Kto właśnie przybił 2. Żona kapitana 3. Odpłynęli wszyscy trzej 4. Wesoły Roger 5. Shadow Town 6. Nie popłynę do Irlandii 7. List 8. Cyklady 9. Ernestyna 10. Jesień 11. Trzej Królowie 12. Ballada na drogi złe
Wyd. Warsztat Antoniego, 2014